W tym artykule napiszę parę słów na temat mediów społecznościowych.

W przeszłości istniało pojęcie „spyware”. Były to programy, które bez wiedzy i zgody użytkownika wysyłały przez sieć do jakiejś oddalonej od użytkownika maszyny dane na jego temat. Dzisiaj to pojęcie praktycznie nie istnieje, bo prawie każde oprogramowanie spyware’m jest. Różnica pomiędzy dzisiaj a wtedy polega na tym, że wiedzy użytkownik dzisiaj nadal nie ma, ale z racji zgodzenia się na umowę zgodę wyraził, więc do złamania prawa nie dochodzi. Każde „medium społecznościowe” się na takiej umowie opiera.

Wasz profil i wszystko, co na nim zamieszczacie waszą własnością może jest, ale ten, co te dane otrzyma i tak ma zgodę od Was na robienie z nimi co tam sobie chce. No, bo kto tam jakieś umowy czyta? Przecież prawo nas chroni. No, nie bardzo. Ludzie je tworzący nie rozumieją tych systemów i pewnie godzą się na wszystko, co im wcisną, bo samodzielnie ocenić nic nie potrafią.

Taki profil i dane z nim związane to też tak naprawdę jest produkt na rynku. Te wszsytkie algorytmy, co Wam podrzucają propozycje znajomych i inne tego typu rzeczy, po prostu traktują Was jak produkty i wyszukują produkty podobne, które potem są Wam prezentowane. Problem w tym, że człowiek to nie produkt. A przynajmiej w cywilizowanym świecie ludzkim tak się nie uważa.

Wypełniają taki profil i wysyłając dane takiej firmie, to tak naprawdę tworzycie i oddajecie produkty takiej firmie za darmo. Potem ona sobie na nich zarabia, a Wy nie macie z tego nic.

Najlepsze jest proszenie ludzi o tłumaczenia. No bo przecież taki Twitter nie ma pieniędzy na zatrudnienie tłumacza, prawda? Niech im społeczność odwali robotę za darmo. No bo ich usługa jest taka cool i fajna i w ogóle. Jej użytkownicy pewnie wręcz żyć bez niej nie potrafią.

Bez tego ciągłego nawijania jeden do drugiego, jedna do drugiej.

Nie mam z kim rozmawiać, to się czasami daję zmanipulować i próbuję rozmawiać z ludźmi, których normalnie bym ominęła i nie odezwała się do nich. Tak to już jest, kiedy się jest mniejszością. Nawet nie ma z kim porozmawiać.

Te wszystkie media społecznościowe i algotymy nimi zarządzające _ przerażają. Przerażają łarałara dlatego, że one działają poprawnie, ale jedynie kiedy posiadają odpowiednią ilość danych na jakiś temat. Dla osób mniejszościowych nie działają. Zbyt mało danych na temat jakiejśtam grupki mniejszościowej. Boję się, że całkiem ludzie zapomną, że takie grupy mniejszościowe wręcz istnieją. Całe życie się właściwie czuję, że dla innych osób dookola nie istnieję. Przypominam im coś tylko z wyglądu. Tym algorytmom też coś przypominam, bo podrzucają mi propozycje, które widać gołym okiem, że bazują na jakichs stereotypach czy innych domysłach.

Taki algorytm nigdy nie będzie w stanie dać mi propozycji, której faktycznie poszukuję. To dlatego, że jako człowiek sama nie wiem, czego tak naprawdę poszukuję. Nie jestem w stanie podać odpowiednich danych takiemu systemowi. Cośtam wypisuję, ale w rezultacie same bzdury otrzymuję.

Taki system powiniem mi podrzucać rzeczy, o których nigdy nie pisałam, o których nigdy wcześniej żadnych informacji nie podawałam. Powinien pomagać mi odnajduwać rzeczy, których nie znam. Powinien pomagać mi otwierać się na coś, co jest mi nieznane. W obecnej formie jestem jedynie zamknięta w obrębie tego, co już poznałam. Po co komu taki system? Powinni je ludzie mediami socjalistycznymi raczej nazywać. System wie lepiej, czego ci potrzeba, nieprawdaż?

Z drugiej strony, kiedy do psychologa czy psychiatry pójdę, to też ten drugi człowiek nie wie co mi poradzić… Czasami mam wrażenie, że gorzej potrafi mi doradzić niż ten te systemy…